Aczkolwiek uważałem, że w czasie tych lat walki nie wolno mi wstępować w związki małżeńskie, to teraz, przed końcem życia postanowiłem pojąć za żonę kobietę, która po wielu latach wiernej przyjaźni z własnej woli przybyła do tego miasta, kiedy już było oblężone, by podzielić mój los. Na własne życzenie umrze wraz ze mną jako moja żona. Wynagrodzi to nam stratę, którą oboje ponieśliśmy z racji mojej służby dla dobra narodu.
Wszystko, co posiadam – jeżeli ma jakąś wartość – należy do partii, albo – gdyby miało jej nie być – do państwa niemieckiego. A gdyby i państwo przestało istnieć, żadna decyzja z mojej strony nie jest potrzebna.
Obrazy z kolekcji, które nabywałem w ciągu tych lat, nigdy nie były zbierane dla moich prywatnych celów, lecz po to, aby powstała z nich galeria w moim rodzinnym mieście, Linzu nad Dunajem.
Najszczerszym moim życzeniem jest, aby ten legat został spełniony. Na wykonawcę mojej ostatniej woli wyznaczam najwierniejszego z towarzyszy partyjnych – Martina Bormanna. Wszelkie jego decyzje będą prawomocne. Upoważniam go także do ofiarowania moim bliskim rzeczy mających czysto pamiątkową wartość, albo mogących umożliwić im skromne, mieszczańskie życie, zwłaszcza matce mojej żony i moim wiernym towarzyszom pracy. Najważniejszymi z nich są moje dawne sekretarki, Frau Winter, etc., które przez wiele lat pomagały mi swoją pracą.
Ja i moja żona wybraliśmy śmierć, aby uniknąć hańby usunięcia ze stanowiska lub kapitulacji. Życzymy sobie, aby nasze zwłoki natychmiast spalono tam, gdzie przez dwadzieścia lat w służbie narodu wykonywałem większą część mojej codziennej pracy.